
OD TRUDNYCH POCZĄTKÓW KAWY DO KULTU
Kava, kafa, kahfa, etc., to na Bałkanach niemalże religia. Tak naprawdę oznacza pewną społeczno – kulturową tradycję. Pomysły zachodniej cywilizacji pt. “coffee to go”, plastikowe kubeczki, fensi-szmensi termosiki, a co za tym idzie picie “na stojaka”,to czysta profanacja tegoż napoju.
I zupełnie bez znaczenia jest fakt, iż w tradycji muzułmańskiej, z którą kawa dociera do Europy, dziś tak naprawdę pije się dużo więcej herbaty, bo pomimo trudnych początków trunku Turków szkaradnego (J.A.Morsztyn), nasza chrześcijańska Europa wybrała kawę. Nad Adriatykiem to właśnie ona króluje na stolikach tarasowych kafejek i barów.
SKUHATI KAVU?, czyli jak Chorwaci piją kawę w zaciszu domowym.
W chorwackich domach kawę przygotowuje się w tradycyjny (gotowany) sposób. Żadne french press’y, czy włoskie kawiarki, a już broń cię Panie Boże amerykańskie pomyje z filtra! Wiem, wiem! We wszystkich hotelach nad Adriatykiem właśnie takie pomyje serwuje się przy śniadaniu. Ale w każdej kuchni od Zagrzebia po Dubrownik obowiązkowym kawowym przyrządem jest džezva. Oczywiście są to wpływy bośniackie, a tam z kolei tureckie. Co prawda jeśli tylko miejsce w tejże kuchni pozwala, tuż obok będzie stał wypasiony ekspres ciśnieniowy na najdroższe kapsułki… to dla gości. Cóż, Chorwaci tak mają – lubią się pokazać. Sami sobie jednak najchętniej przygotują konkretną, turecką fusiarę, a dla małżonki jeszcze sprofanowaną mlekiem – bo taką po prostu lubią i wyssali ją z mlekiem matki.
Ja osobiście jestem zwolenniczką właśnie kawy kawiarkowej, bo takowąż też wyssałam z mlekiem matki. Moja rodzicielka, w czasach głebokiej komuny przywiozła z pielgrzymki do Rzymu cudo o krągłych kształtach, z którego co rano roztaczał się po mieszkaniu wonny aromat przy akompaniamencie magicznego syczenia. I kiedy przeprowadziłam swoje życie z Warszawy do Dubrownika, przeprowadziłam je z kawiarką. Jakież było moje zdziwienie, kiedy odkryłam, jaką nieufność budziło to urządzenie w moich znajomych Dubrowniczanach. Przecież oni kochają kawę?! Ale kawiarki ne znaju.
Jednak kawa w domu to jedno, a kawa w kafiću to już zupełnie inna inszość. Tu wchodzimy już na wyższy poziom.
LEVEL UP – ŻYCIE KAWIARNIANE
Zwiedzając rozmaite zakątki świata, zawsze patrzymy na tę nową rzeczywistość przez pryzmat własnej kultury. I co robimy? Porównujemy oczywiście! Odkrywamy co jest inne, a co nam bliskie. Z Chorwacją, właściwie każdy ma ten sam problem na dzień dobry: kiedy oni – Chorwaci -pracują, że ciągle po kaficzach siedzą? Na kawiarnianych tarasach siedzi cały przekrój społeczeństwa, i to o każdej porze i każdego dnia. Wychodzi na to, że jest to albo fenomenalnie zorganizowany naród, albo totalne nieroby. Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku. Chorwaci do pracoholików nie należą. W duchu słynnego dalmatyńskiego “polako” (powoli) nie można się tu wyrzec tego umiarkowanego hedonizm, nawet dla sukcesu ekonomicznego. Na kawę w kaficzu czas znaleźć się musi. Optymalnie taka godzinka lekcyjna.
I tu wchodzi na scenę organizacja. Chorwaci nie wywrócą dnia do góry nogami, aby wykonać 100% normy w pracy, ale aby zasiąść w kafejce, z przypadkiem spotkanym znajomym … zawsze! Kilka sms-ów, jeden telefon. Praca w końcu nie zając…
Jednak kawa nie jest wyłącznie przypadkową przerwą w codzienności. Ona jest CODZIENNOŚCIĄ. To jest jak wbudowany softwer, z którym kupujemy laptopa albo telefon. Panowie w gajerach (korpo, firmy) na kawach załatwiają interesy. Panowie w t-shirtach (privatnici) czytają gazety. Glamurozne Dalmatynki, o długich włosach, nogach i paznokciach, obgadując nieobecne przyjaciółki pokazują swoje markowe torebki i okulary przeciwsłoneczne. Hiperaktywni dwudziestoparolatkowie kupują i sprzedają swoje motory, a starszyzna po prostu grzeje się leniwie w słońcu i patrząc w horyzont, rozmyśla nad sensem życia. Ważne, aby tego sensu raczej nie znaleźć, bo przecież jutro też… kawa.
POWIEDZ JAKĄ KAWĘ PIJESZ, A POWIEM CI KIM JESTEŚ
Zauważcie, że w Dubrowniku i w każdym innym mieście Chorwacji życie koncentruje się właśnie wokół kafejek. Często siadając przy jednym stoliku, sam nawet nie wiesz, w której to knajpie się znalazłeś. Ale każda z tych lokalnych miejscówek ma zazwyczaj swoją stałą klientelę. Fakt, że kelner po prostu pyta: jak zwykle? oznacza już pewien status. Ważne jest też, aby mieć swój, własny rodzaj kawy. Tak lekko spersonalizować zamówienie, aby “umilić” życie barmanowi.
– bijelu ALE bez pjene (moja kawa :))
- Espresso ALE produženi
- Macchiato ALE sa hladnim
Szczerze, i tak dostaniesz co będzie, bo koniec końców, rzadko się zdarzy aby kawy nie wypić, cokolwiek się przed tobą pojawi, ale zamówienie było WOW!
Tylko gorąco Was proszę: nie wymyślajcie sojowych dodatków, mlek bez laktozy, czy innych zdrowych ulepszaczy, popsujecie humor kelnerowi.
Jeden joke… opisujący różnice kawowe w krajach dawnej Jugi:
Baščaršija – centrum Sarajeva. W kafiću trzech kolesi z Dalmacji i jeden z Zagrzebia. Zamawiają:
– dla mnie białą, – dla mnie podwójne macchiato, – ja bym może cappucino, a Zagrzebianin prosi o Cedevitę (legendarną oranżadkę w proszku a la vibovit). Kelner podsumowuje: – znaczy, trzy kafe, a ty (do kolegi z chorwackiej stolicy) nie wymyślaj.
Bardzo szybko nauczyłam się tej cudownej chorwackiej organizacji dnia. Kawa jest dla mnie momentem w życiu. Uwielbiam zejść na Starówkę, sporo jeszcze przed umówionym z gośćmi spotkaniem i wypić kawkę w kultowej Dubravce na Pilama. A i po pracy, zanim wyruszę w drogę powrotną, ta chwila refleksji w kaficzu jest bardzo przydatna dla zachowania równowagi. Wiem, że kawa w dużej ilość nie jest wskazana, ale…
… na koniec zdradzę Wam pewną tajemnicę. Zasiąść można “na kawie”, ale napić się można czegokolwiek, a moment przestanku w życiowym kołowrotku… BEZCENNY!